piątek, 13 lipca 2012

małe wariactwa

Przywędrowała dzisiaj do mnie moja Młodzież, ze swoim nowym śpiworkiem z motywem Kubusia Puchatka (kupionym w tesco na wyprzedaży, za całe 19,90pln) i poprosiło mnie, żebym go do tego śpiworka zapakowała. Tak też zrobiłam.
I gdy tak sobie siedziałam koło mej Młodzieży, wpatrując się z nutką wzruszenia, jak cieszy się dziecię faktem przebywania w swoim własnym śpiworku, to natychmiast po głowie zaczęły mi biegać małe wariactwa. Tak nazywam spontaniczne myśli, pchające do działania, by jak najszybciej zrealizować obrazy tłukące się po głowie. Tym razem kotłował się po głowie plan nagłego, spontanicznego wyjazdu na króciutkie chociaż wakacje.
Najlepiej nad morze, którego Młodzież jeszcze nigdy nie widziała...
Najlepiej pod namiot, żeby pozwolić dziecku zasmakować prawdziwej przygody!
Najlepiej jeszcze dziś! :)))

Potocznie mówiąc, jestem w gorącej wodzie kąpana i jak sobie coś wymyślę, to natychmiast całą sobą przełączam się z trybu marzę w tryb realizuję.
Kocham to uczucie, gdy przełączam się w ten tryb. W ciele zaczyna płynąć jakaś dziwna pochodna adrenaliny, przyspiesza puls, mózg rozpędza się do wysokich obrotów... Czuję przyjemne podniecenie całą tą sytuacją. A im więcej możliwości realizacji znajduję, tym silniejsze to uczucie. Wtedy tak bardzo czuję, że żyję! Że daję radę! A już zwłaszcza, jak udaje się osiągnąć ten "spontanicznie zaplanowany" cel :))))

(wczoraj w taki dokładnie sposób, zamarzyłam w południe, by mieć czytnik ebooków... no i wieczorem już miałam :)))

Dzisiaj niestety nie będzie tak łatwo. Jakkolwiek na pewno się nie poddam, bo już mi się tryb automatycznie przełączył i mózg wiruje na wysokich obrotach, ledwo wyrabiając na zakrętach :)
Dzisiaj niestety mamy na drodze przeszkodę ciężką do pokonania: mój TŻ chwilowo nie jest w stanie opędzić się od pracy, która ma to do siebie, że jak jej nie ma, to nie ma, ale jak już walnie znienacka, to nie wiadomo, w co ręce wsadzić... :)

Niemniej nie poddaję się! Będę Was informować! :)
W końcu należy się mojej kochanej, zapakowanej w śpiwór z Puchatkiem, Młodzieży... :)))


5 komentarzy:

  1. jaki cudny śpiworek!!! z tesco?jutro tam bede,rozejrzę się!
    trzymam kciuki za realizację planu!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez wpadam w takie wiry zwlaszcza jesli o wyjazdy chodzi :) ale pod namioty to nieeeee ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. to masz tak jak ja..nie lubie czekać lubie odrazu realizować swoje pomysły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. też tak czasami mam- co prawda nie z wypadami, ale z zakupami elektronicznych cudów właśnie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedyś tak miałam...starzeję się właśnie....przy dwojce coś zrealizować od ręki to jest prawie nie do wykonania...ale trzymam kciuki, chcieć to móc!

    OdpowiedzUsuń