czwartek, 9 lutego 2012

il caminetto

Dzisiaj międzynarodowy dzień pizzy! Nie ma chyba lepszej okazji, żeby opowiedzieć Wam o najlepszej pizzerii, jaką znam :)

Pizzeria zwie się il caminetto (podoba mi się pełna nazwa: Trattoria Il Caminetto) i niestety, mieści się w Warszawie, na Saskiej Kępie. Niestety, choć dla mojego budżetu na szczęście, bo zbankrutowałabym na stołowanie się tam, a tak to dojazd mi się nie opłaca :)
Restauracja, choć położona w marnym otoczeniu (ciężka do namierzenia, na piętrze nad jakimś sklepem, w parkingowo betonowym, dość smutnym klimacie) urządzona jest bardzo ciepło, w stylu włoskich trattorii. W moim odbiorze jest niezwykle rodzinna, przytulna, a zarazem wykwintna i elegancka. Na stołach pełny rynsztunek, jak do obiadu z 4 dań z podwieczorkiem i degustacją win. Dopiero po złożeniu zamówienia kelner pozostawia niezbędną do wybranego menu zastawę. W przejściowej części sali chłodnia z dobrodziejstwami morza śródziemnego, stół ze swojskimi, ichniejszymi mięsami i specjałami... sielanka!
W il caminetto pizza jest inna niż wszędzie. Ciasto przypomina macę - nie jest bułkowatym tworem ciastowym, tylko wybornym, kruchym plackiem. Za pierwszym razem wydawało mi się, że się w związku z tym zupełnie nie najem. Jakże się myliłam!
Rodzaje pizzy także nie są typowe. Zestawienia dodatków chwilami zadziwiają, a przy okazji wymagają od klienta znajomości czegoś więcej, niż sos pomidorowy, ser , szynka i oliwki. Każdy jednak znajdzie coś dla siebie. Ja na przykład nie zawsze mam dzień na odkrywanie nowych smaków, należę do ludzi, którzy cenią sobie to, co znają, a wszelkie nowości wprowadzają powolutku :) Moim hitem absolutnym jest w il caminetto pizza ze szpinakiem i jajkiem. Palce lizać!
Do pizzy podawane są nie sosy, a smakowe oliwy (w tym czosnkowa, jak z mojego poprzedniego wpisu). Polanie nimi pizzy rewelacyjnie wzbogaca smak, wyciąga pełen aromat z dania.
Jeśli ktoś nie ma ochoty na pizzę, można skusić się na makarony we włoskim stylu. Nie żadne kupione w sklepie piętro niżej, tylko własnoręcznie wyrabiane na miejscu, według tajemnej włoskiej receptury. Miałam przyjemność spróbowania i nie żałuję - makaron wyborny!
Na koniec uczty dostajemy od restauracji digestif - rodzaj likieru na bazie cytryny. Znakomity w smaku, ponoć wspomagający trawienie.
Mnie zawsze przyjemnie zaszumi w głowie na chwilę :)
Ceny nie są promocyjne. Uczta dla podniebienia niekoniecznie jest ucztą dla portfela, choć w sumie nie jest też jakoś specjalnie drogo.
Jednak moim zdaniem warto! Bo płacę nie tylko za to, co jem... płacę za to, czego doświadczam w tej restauracji. A są to same przyjemne wspomnienia.
Zawsze, kiedy się tam wybieram, obiecuję sobie, że porobię jakieś zdjęcia. I zawsze daję się porwać atmosferze... a aparat leży w torbie...
Zatem zdjęcie poglądowe. A więcej na stronie  ->  il caminetto



źródło: google maps - zdjęcie dostarczone przez właściciela

7 komentarzy:

  1. jak napisalas o tej oliwie do pizzy to przypomnialo mi sie co robilismy z oliwa kiedys w pracy jak ludzie jej nie zjedli calej... do dzbanka i dla innych bedzie :P
    nie opisuj mi tu tak dokladnie, bo gloda mam, a probuje dietowac ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. widać, że to pizzeria z prawdziwego zdarzenia:)
    A ja upiekłam wczoraj pizzę w domu - wyszła super! Zgodnie z Twoją radą pojechałam do Piotra i Pawła po mąkę do pizzy - świetnie zdała egzamin.

    OdpowiedzUsuń
  3. a,nie wiem,czy to superstary...z? wcześniej miała takie z lanym przodem,ale w sumie identyczne;)pamietam,ze pokazywałaś kiedyś te butki Boryska,chyba takie same

    OdpowiedzUsuń
  4. No i właśnie tak zareagowąłam, jak zobaczyłam tą żenującą kwotę na koncie:/

    OdpowiedzUsuń
  5. ciotuchna :D a ja wczoraj poczyniłam oliwę czosnkową :D

    OdpowiedzUsuń
  6. muszę sobie zapisać gdzieś adres i przy wizycie w warszawie odwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się niezmiernie że to Wawa, bo już bym tam była i zajadała się pizzą ;) a tak ? pocieszam się pestkami dyni !

    OdpowiedzUsuń