piątek, 19 października 2012

mr postman - z cyklu "dialogi z synem"

Ostatnio podjeżdża pod dom listonosz. Zbieram się, żeby zejść do niego i mówię do Syna, że na chwilkę schodzę do pana listonosza i zaraz wracam. Syn wyraża zgodę, schodzę więc.

Stoję pod domem z listonoszem, podpisuję odbiór poleconego i słyszę dobiegający zza uchylonego okna dachowego w kuchni głos Syna: "Mamoo, mamoo, chciałem zobaczyć!". Wołam, że już wracam, wchodzę na górę...

Pod moim wysoko osadzonym oknem w kuchni stoi podeścik (który Dziecię me musiało przytargać z łazienki na okoliczność zobaczenia upragnionego roznosiciela poczty), obok podeściku Syn, smutny, że nie zobaczył pana listonosza. No bo do okna niestety, mimo podeściku, nie dosięga...
Zatroskana mówię, że następnym razem oboje zejdziemy odebrać pocztę i wtedy zobaczy pana listonosza.

A mój Syn na to, wyraźnie ucieszony: "Mamooo, a jak będę już urosły, to zostanę listonoszem!"


Słodziak!  :)))))))))


źródło: purecostumes.com

środa, 17 października 2012

dziś suplement - biotebal

Postanowiłam napisać o suplemencie diety, jaki przyjmuję od półtora miesiąca.
Zwie się on Biotebal.
Są dwie moce tych pigułek - 2,5mg oraz 5mg. Ja biorę 5mg, jestem w połowie drugiego opakowania.
Zawiera głównie biotynę, która wspomaga procesy powstawania keratyny i różnicowania się komórek naskórka oraz włosów i paznokci, poprawiając ich stan.

Włosy wypadają mi regularnie i gęsto od dłuższego czasu. Garściami dosłownie.
Zdążyłam już w obawie przed wyłysieniem skrócić włosy 2 razy w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Najpierw pozbyłam się jakichś 15cm, ścinając się na równo do ramion (włosy sięgały sporo za łopatki). Po kilku tygodniach pozbyłam się kolejnych centymetrów, cieniując włosy.
Nijak nie pomogło mi to wizualnie. Włosy lecą, jak leciały, a do tego jestem na początkowym etapie zapuszczania włosów - jak od lat :D
Kiedy koleżanka namówiła mnie na Biotebal, wspominała, że brała to jej koleżanka, której pomógł ten suplement po chemioterapii.
Zakupiłam. Mało tego, zaczęłam regularnie łykać (bo z regularnością u mnie licho zawsze było, hehe).
Cena - w okolicach dwudziestu kilku zł/opakowanie.

Co mogę powiedzieć po zużyciu 1,5 okakowania?

Włosy wypadają mi nadal w ilości nienormalnej. Wydaje mi się jednak, że mi zawsze mocno wypadały włosy, ale to nie wpływało na jakieś widoczne przerzedzenie. A ja chyba żyję przyzwyczajeniem z czasów ciąży i tuż po, kiedy włosów miałam 3 razy więcej, niż mam obecnie :)
Skóra się nie poprawiła, ale też nie mam z nią większych problemów właściwie.
Paznokcie - nic! Jak były papierowe i łamliwe, tak są.

Ale ale! Zauważyłam jedną przedziwną rzecz, której nie mogę przypisać niczemu innemu, niż Biotebalowi, bo nic innego nie łykam, ani się nie smaruję :D
Moje rzęsy - zrobiły się błyszczące, bardziej widoczne, mocniejsze i jest ich 2 razy więcej! Nie wiem, jak z długością, bo mam z natury bardzo długie. Ale zawsze były rzadziutkie i mizerne, potrzebowałam dużo wartsw naprawdę dobrego tuszu, żeby było jako tako. A teraz nawet najbardziej badziewny tusz, położony dwiema cienkimi warstwami, robi robotę :)

Tyle o suplementach, na dziś.
Zostawiam Was z kawałkiem z nowej płyty T.Love, który bardzo mi się spodobał :)






wtorek, 16 października 2012

papryka z nadzieniem

Chodziła za mną od dobrego tygodnia. Bo kupiłam mielone, z zamiarem popełnienia ortodoksyjnych kotletów - naczelnego, obok schaboszczaka, polskiego dania stołowego.
Ale kotlety to nuda jakaś taka straszna. I banał...
A że przy okazji zakupów, zapachniało mi na stoisku warzywnym papryką, którą notabene uwielbiam pod każdą postacią, to kupiłam tę paprykę. I w domu urodziła się myśl!


  • mielone
  • cebula posiekana
  • ryż ugotowany
  • jajko
  • trochę tartej bułki
  • przyprawy
  • koperek, pietruszka, ciut lubczyka
  • starty żółty ser
  • no i oczywiście papryka!
Wymieszałam, wymieszałam, doprawiałam, wymieszałam, napakowałam do wydrążonych połówek papryk, zapiekłam, na koniec zasypałam serem, jeszcze chwilę zapiekłam....

... i się zajadałam! :)))
Rodzina też się zajadała i mówiła, że pycha - nie wiem, czy to ze strachu, ale nie wnikałam ;)

Trochę zostało. Więc jak by ktoś był w pobliżu - zapraszam! :)))

Zdjęcia robione oczywiście na szybko (przed pożarciem) profesjonalnym aparatem w komórze :D




piątek, 12 października 2012

kilka fot z weekendu na jurze :)

To był intensywny weekend :)
Planowo mieliśmy cały spędzić w okolicach Ojcowa, ale ostatecznie wyszło tak, że byliśmy i w Ojcowie i na Śląsku w odwiedzinach u mojego taty i u przyjaciółki (to była niespodzianka - udana!).
W Ojcowie udało nam się przejść szlakiem do groty Łokietka, zwiedzić ją i wrócić tym samym szlakiem do miasteczka. Szlak był czarny. Podziwiam moją Młodzież - pierwsza wyprawa w życiu i machnął ten spacer z palcem w nosie (łącznie 6km, z czego połowa pod górę, plus zwiedzanie groty!). Chwilami to ja wymiękałam - ma się tą kondycję :D A Borys dzielnie zasuwał!






Po drodze z Ojcowa na Śląsk, wpadliśmy zobaczyć Pustynię Błędowską.




Na Śląsku już zdjęć nie robiliśmy. Za to pozwiedzaliśmy moje stare kąty, gdzie się wychowywałam, uczyłam, gdzie chadzałam... 
Sentymentalna podróż, ale bardzo przyjemna :)


czwartek, 11 października 2012

zmiany, zmiany

Swoją chwilową nieobecność blogową pragnę usprawiedliwić pewnymi zmianami w naszym życiu rodzinnym :)
Zmiany te są dla mnie ogromnym przeżyciem. Szczerze mówiąc w ogóle, zupełnie się nie spodziewałam takiego czegoś. Ja - raczej wyluzowana matka, nie mająca aspiracji na bycie przysłowiową "matką polką"...
Ta właśnie ja dzisiaj 15 minut siedziałam w samochodzie pod przedszkolem i nie mogłam ruszyć z miejsca, bo łzy mi kapały po policzkach, jakbym się cebuli nakroiła!

Tak! Mój Syn był dzisiaj pierwszy dzień w przedszkolu! :)

Wróciłam wreszcie do domu. Pusto, dziwnie...
Po 4 godzinach pojechałam odebrać swą Młodzież. Spięta, zestresowana przekraczałam próg przedszkola.
A potem widziałam, jak moje dziecko się bawi, na zajęciach z gimnastyki. Jak wykonuje polecenia pani, jak współpracuje z dziećmi...
A potem musiałam opanowywać lament swojej Młodzieży, bo nie chciała z przedszkola wychodzić...

Jeszcze tego wszystkiego nie ogarniam.
Do tego cały dzień chodzę śnięta, bo najpierw z nerwów nie mogłam wczoraj zasnąć i udało się dopiero o 2 w nocy, a potem z nerwów obudziłam się po 6 i już się nie udało zasnąć ani na chwilkę... :)


zdjęcie z wyprawy weekendowej na Jurę :)