czwartek, 28 czerwca 2012

Ach, co to był za mecz!

Niemcy - Włochy.
W tym meczu aż do samego gwizdka sędziego, nie można być pewnym wyniku. Oglądałam już niejeden mecz, w którym Niemcy nadrabiali straty i wychodzili na prowadzenie w ostatnich minutach. Tym razem nie wyszło, ale mocno podziwiam ich za tę determinację, za to, że nigdy nie odpuszczają! I uwielbiam oglądać, jak grają.
Choć tym razem wcale im nie kibicowałam, to jednak bosko było obejrzeć tak dobry mecz!

Bardzo trzymałam kciuki, żeby w finale zagrała Portugalia z Włochami.
Wyszło połowicznie :)
W sumie to teraz nie wiem, komu kibicować w finale :D

A Wy? Jakie macie preferencje finałowe? :)

P.S. Bezapelacyjnie w całych tych Mistrzostwach, moje serce zdobyła Irlandia!
Życzyłabym takiej postawy WSZYSTKIM NARODOM! :)))))

wtorek, 26 czerwca 2012

baba i tort urodzinowy - ciasteczkowy potwór

Tort urodzinowy się udał!
Baba chodzi dumna, z wysoko uniesionym podbródkiem, co ma dodatkowy plus - nie widać aż tak drugiego podbródka :)))

Zrobiony z zakupionych spodów biszkoptowych (jeden potrójny i jeden pojedynczy, do wykrojenia łapek), przełożony masą jagodową oraz śmietankową, obłożony masą śmietankową zafarbowaną na niebiesko. Oczyska i buzia z własnoręcznie lepionej pół nocy masy cukrowej.


  • masa jagodowa
Galaretkę o smaku owoców leśnych, która już mocno zsiadła, roztrzepałam intensywnie łyżką, dodałam  zmiksowane z cukrem jagody i wymieszałam, tworząc coś na kształt gęstego dżemu

  • masa śmietankowa
Śmietanę 36% z kartonika ubiłam z 2 łyżkami cukru pudru, żelatyną dla usztywnienia masy, odrobiną aromatu śmietankowego i kilkoma łyżkami serka homogenizowanego

Na masę kolorową przygotowałam drugi taki set, jak powyżej, plus barwnik spożywczy. Do tej masy dodałam nieco więcej żelatyny.

  • masa cukrowa 
Przepis wzięłam stąd. Prosta w wykonaniu, choć ręce mi się nieźle kleiły i był moment, że chciałam tym rzucić, a oczy zrobić z piłeczek pingpongowych :D
Część gotowej masy oddzieliłam i zabarwiłam na ciemno, mieszając ze sobą wiele barwników (czerwony, pomarańczowy, niebieski)


Efekt?
Voila!

czy przypomina ciasteczkowego potwora?


Młodzież była wniebowzięta! Warto było się pomęczyć! :)))


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jedenastka, a właściwie dziesiątka :)

Przyszła i na mnie pora - Czesterowa nominowała mnie do tej babskiej zabawy w 11 pytań, choć zadała mi jedynie dziesięć :)))
Niniejszym odpowiadam!


1.Pleśniowy czy żółty?  pleśniowy!
2 Czekolada czy ciasteczka? bezapelacyjnie czekolada!
3 Wiśnia czy czereśnia? po dłuższym namyśle wychodzi mi wiśnia :)
4 Parówki czy kabanosy? kabanosy
5 Brokuły czy szpinak? ojej... szpinak! :)
6 Cebula czy czosnek? nie ma mowy, nie zdecyduję :D
7 Wino czy piwo? wbrew pozorom wino :)))
8 Pizza czy kebab? kebab, zwłaszcza turecki z baraniny!
9 Makaro czy ryż? zawsze makaron!
10 Orzeł czy koliber? ;) Oczywiście, że Orzeł ;)


Czy ktoś jeszcze nie brał udziału w zabawie, a chciałby?
Ja nominuję Agnieszkę z Fleur de Cristal, Ewkę&Ewkę oraz Miyę :) Poza tym zapraszam wszystkich, którzy chcą odpowiedzieć na mój zestaw :)


Oto pytania:


1. statkiem czy samolotem?
2. domator czy imprezowicz?
3. góry czy morze?
4. wzory czy brak wzorów?
5. słowiańska czy egzotyczna uroda?
6. duży czy mały biust?
7. w łóżku czy w terenie? ;)
8. kupione czy zrobione samemu?
9. audiobook czy książka?
10. planowane czy spontaniczne?
11. (moje ulubione!) nadwaga czy niedowaga?

piątek, 22 czerwca 2012

22 czerwca 2009, 11:55

Dzisiejszy poranek spędziliśmy z moim małym Jubilatem w łóżku, oglądając bajki na dvd.
O 11:55 wzięłam Jubilata w ramiona, odfałszowałam "stooo lat" najpiękniej jak mogłam, a Młody wtórował mi, na koniec sam sobie składając życzenia wszystkiego najlepszego :))))
W ten oto sposób mam w domu pełnoprawnego 3-latka! :)
Jutro impreza. Dzisiaj pół nocy będę zmagać się z tortem, który ambitnie postanowiłam wykonać własnymi rękami, za to przy ogromnym fachowym i mentalnym wsparciu Czesterowej :))))
Jak będzie czym, to się oczywiście pochwalę :)

Odmeldowuję się do kuchni! :)


wtorek, 19 czerwca 2012

kocia akcja

Puszczam w świat, bo uważam, że warto!

Blogowa zbiórka dla zwierzaków! Oddaj kosmetyk, uratuj życie!

Na blogu Siempre la belleza znajdziecie wszystkie informacje.
Ogólne zasady są proste. Jeśli tylko chcesz pomóc, na pewno znajdziesz w domu coś z kosmetyków, biżuterii czy galanterii, co możesz podarować fundacji, która po spieniężeniu przedmiotów na allegro, zdobędzie środki na pomoc kociakom.

Ja się przyłączam. Teraz Twoja kolej :)





poniedziałek, 18 czerwca 2012

nieważne, gdzie, ważne, że akwen

Jak byłam mała, a w każdym razie mniejsza, też korzystałam z każdego możliwego punktu z wodą, żeby schłodzić się trochę w upalne dni.
Teraz mi już nie wypada... Choć kusi czasami niemiłosiernie, taka fontanna w centrum hndlowym, na przykład :)))



środa, 13 czerwca 2012

dzisiejszy wpis sponsoruje Gomez

Zasiadłam do wpisu z porcją kolejnych piłkarskich wrażeń.
Może powinnam na okoliczność Euro zmienić nazwę bloga na anty-babska-rzecz? :)))

Czekałam na ten mecz, bo myślałam, że to będzie dobry mecz. A tymczasem mnie rozczarował... Wyjątkowo w tym meczu nie kibicowałam specjalnie żadnej drużynie, choć na pewno Niemców lubię mniej :) No bo to nudne już... ciągle tylko Niemcy i Niemcy...  A zatem tak troszkę jednak bardziej byłam za Holandią. Poza tym moja chrzestna tam mieszka :))
No, ale jak to Niemcy, ciągle tylko Niemcy i Niemcy, dzisiaj był Gomez... ciągle tylko Gomez i Gomez. Kurna! Niemce atakują - przy piłce Gomez zasuwa... Niemce się bronią - Gomez już tam dawno jest, chociaż przed chwilą strzelał gola po drugiej stronie boiska... 
Najwyraźniej Gomez pojął sztukę teleportacji między połowami boiska i teraz z tej tajemnej wiedzy korzysta po mistrzowsku.
Nuda generalnie. 
Zasiadam, obstawiam się przekąskami, piwem (bo bez browara to nie oglądanie meczu - sprawdzałam!), wszystko sobie przygotowuję w zasięgu ręki, żeby nie wstawać i oglądać pasjonujący mecz... A tu nuda... Holendrzy się potykają o własne nogi, podają do Niemców... marnie, Panowie! To nasi grają lepiej! A przecież Holandia taka dobra niegdyś była...
Nuda... Gomez i Gomez... i Gomez... noooo i jeszcze ten na o-umlałt, co jego nazwiska na trzeźwo nigdy nie pamiętam. Ale ogólnie bardziej Gomez.

Gomezowo mi... 
Nuda...

P.S. Biedny Robben z dziurą w głowie, bo trochę aspirował na Gomeza. No i Van Persie. Ja się pytam, gdzie reszta chłopaków była? 
Zdecydowanie zasłużyli Niemce na zwycięstwo. A szkoda. Bo nuda może być...

wtorek, 12 czerwca 2012

jestem świnią!

Bo nie wierzyłam w naszą reprezentację!
Przyznaję się, tak, jak obiecałam. Mea culpa. Biję się w pierś.

źródło: vegnews.com


Adrenalinę to miałam taką na meczu, że jutro jak nic będą z tego zakwasy :D
Chłopaki zagrali SZAŁOWO.
Więcej nie mam do powiedzenia, bo zwyczajnie jestem zatkana :D

poniedziałek, 11 czerwca 2012

ukraiński sen

Się ziścił! :))))

źródło: se.pl


Mogłabym być taką panną ukrainką, która w narodowej koszulce kibica i z wiankiem na głowie nadziera się piskliwym głosikiem na stadionie ociekającym testosteronem, gdzie rodacy strzelają 2 gole w kilka minut, miażdżąc naszych kolegów od potopu :)))
Trzymam za naszych sąsiadów kciuki.
A jak już kiedyś pojadę do Kijowa, to wypiję ukraiński trunek za zdrowie ichniejszej reprezentacji. W końcu gdzieśtam w odległej historii Ukraina była nasza :))
A poza tym mają piękne dziewczyny! :))))

Tymczasem wybudzam się z tego pięknego błękitno-żółtego snu i przygotowuję się psychicznie na jutrzejszą rozpierduchę... Jednocześnie żywiąc głęboką nadzieję, że w kolejnym wpisie przyznam, że jestem świnią, bo nie wierzyłam w naszą reprezentację...

niedziela, 10 czerwca 2012

baba, camembert i ciasto francuskie

Jak sobie wspomnę, że kiedyś nie lubiłam serów typu  camembert, to zastanawiam się, czy to aby na pewno byłam ja!
Z kolei do ciasta francuskiego pałam miłością niemierzalną od kilku miesięcy.
Do tego duetu wystarczy dołożyć kilka plastrów boczku wędzonego oraz ociupinkę żurawiny... i chwilki cierpliwości, a oczom ukaże się absolutnie boska dla podniebienia, rozpływająca się na języku, kaloryczna bomba atomowa!

Camembert w całości owinąć należy w plastry bekonu, ułożyć na cieście francuskim, dowalić łyżeczkę lub dwie żurawiny, a całość zawinąć szczelnie, acz nieco luźno (żeby była odrobina miejsca w środku) tym ciastem, tworząc coś na kształt sakiewki, pierożka, czy jakiegoś podobnego twora. Ważne, by szczelnie, to wtedy ser nie wyschnie, a w zamian za to pięknie spuchnie :) No i żurawina nie wyschnie, co ważne!

Po wyjęciu z piekarnika, w którym to leżakować winien ów wytwór, aż nie zarumienieje ładnie wierzch, wykładamy rarytas na talerz i przystępujemy do konsumpcji.
Po przekrojeniu ser zacnie rozlewa się na talerz, powodując u mnie ślinotok nie do opanowania!
Boczek nadaje dodatkowego aromatu, a żurawina jakie ma zalety w duecie z serami, każdy wie. A kto nie wie, natychmiast winien się przekonać!
Polecam wypróbować, bo to doskonała przekąska na szybko.

Zdjęcia słabe, bo strzelone telefonem przy akompaniamencie ślinotoku nie do opanowania :))))



męsko - kibolska strona baby

Uwielbiam piłkę nożną!
Zwłaszcza z pozycji kibica!
Dlatego też mistrzostwa śledzę pilnie i dzielnie i wrażeniami się dzielę.

Mecz otwarcia uważam za dobry, aż do końca pierwszej połowy, bo druga była słaba, nie licząc chwalebnego występu nowego bohatera narodowego -Tytonia :) "Ściana naszych pragnień" okazała się być żelbetonem dla greckiego karniaka! Mało sobie nóg nie połamałam, tak skakałam z zachwytu po tym karnym!
Szkoda, że chłopaki nie poczuli wiatru w żaglach po tej obronie. Przy takim akompaniamencie polskich kibiców na trybunach.... Gdyby mi tak ktoś kibicował, to zdobyłabym się chyba nawet na zaplecenie sobie warkocza dobieranego za pomocą palców u stóp! Ale nasze chłopaki coś chyba nie do końca w siebie wierzą i tak pląsają bez ładu i składu. Szkoda, choć ja tam będę im kibicować do końca.
Drugi mecz: Rosja - Czechy... Rany! Człowiek wyszedł na siku, a tu po powrocie ruskie prowadzą... no to człowiek idzie na moment w czeluść lodówki zajrzeć, celem zdobycia trunku kibica (czytaj - browara), a tu po powrocie z kuchni ruskie prowadzą dwoma punktami... Potem to już mi percepcja nie pozwalała nadążać (poza tym z Czesterkową my się mocno zagadały).
Żeby nie było - ja tam ruskim kibicuję równie mocno, jak i naszym, bo trochę rodzinnie z nimi jestem powiązana... Ale żeby tak ganiać!? To się nie godzi, żeby średnio pijany człowiek nie nadążył wzrokiem za tym przebieraniem nogami! Przecie jak my we wtorek wyjdziem na murawę, to zanim skończymy śpiewać hymn nasz przecudowny, to już będziem ze 2 bramki w plecy... Rusek za Lewandowskim jak będzie gonił, to go w międzyczasie dookoła zdąży obiec 3 razy, zanim mu piłkę niepostrzeżenie odbierze... Nie chciałabym być pesymistką, ale stawiam na jakieś 8:0 :))))
Dzisiejszy mecz natomiast mocno mnie rozczarował. Znaczy się ja wiem, że niemce mocne są we fusbal, ale jakoś tak wiernie od lat kibicuję portugesom. Mecz oglądało się pięknie! Znowu razem z Czesterkową. Były chwile, że dech nam zapierało i mało się człowiek nie zachłysnął tym, co tam pił... No, ale to nie tak miało być! Ja nawet kartoffelsalat z białymi kiełbaskami przyrządziłam! Ale nie miało to być na cześć niemcowej wygranej wcale! Trochę jestem rozczarowana...

Dopijając niedopity trunek kibica, żegna się z Wami wierny fan piłki nożnej.
I do zobaczenia na murawie :)))))))

wtorek, 5 czerwca 2012

baba i cukinia

Kupiła baba cukinię. Bo nie miała baba kłopotu...
Uświadomiła sobie baba, że cukinia, owszem pyszna jest, ale w czyimś innym, niż baby, wykonaniu. Bo przecież baba nigdy sama cukinii w kuchni nie gościła. Wstyd!
No i kłopot powstał, kiedy wyszło babie, że jedyne, co sobie z cukinią przypomina, to grillowana owa cukinia. Banalne takie. Poza tym za zimno na grilla.
Przepisy w internecie jakieś takie zbyt nakombinowane, jak na pierwszą nieśmiałą przygodę.
Wytężyła baba mózgownicę... Pooglądała, co ma w lodówce. I wyszło, jak wyszło. Całkiem pysznie.

  • podsmażone kawałki kurczaka (niekoniecznie cycki, bo za suche - baba wzięła udka, jeno bez skóry)
  • podgotowane kawałki ziemniaków
  • ser żółty - dużo!
  • cukinia podsmażona na maśle (niektóre plastry obtoczone w otrębach owsianych - całkiem pycha!)
Najsampierw ziemniaki. Na to mięsko. Oprószyła baba żółtym serem. Na serze poukładała cukinię i znowu opróczyła żółtym serem. Przyprawy na wierzchu być mogo, ale nie muszo :)




I wio do piekarnika! Na jakieś 20-30 minutek.



Cukinia utytłała się w serze, aż miło. Mięsko podrzuciło trochę aromatu i tłuszczyku ziemniakom. 
Całość przewyśmienita. Żałuje baba, że nie zrobiła zdjęcia, zanim wyrwała z naczynia.

Porcja ma jakiś milion kalorii. A dwie porcje, które wciągnęła baba to już kaloryczny koniec świata!
Ale warto potem się tydzień odchudzać :)))



A Wy macie jakieś pomysły sprawdzone na cukinię? 
Bo nowe sztuki leżą już babie w lodówce :)))