niedziela, 10 lutego 2013

nowy początek...

Odkurzam...

Przyznam się szczerze, że naprawdę bałam się końca świata, który miał nastąpić. 
Świat się jednak nie skończył, choć w dniu "ostatecznym" spowodowałam w domu wielki wybuch, bo chciałam benzyną rozpalić w kominku... Mam nawet z tego wiekopomnego dnia małą bliznę na ręce ;)

Mój świat skończył się jednak trochę później... bo 30 stycznia.
Od tego dnia ma miejsce tytułowy "nowy początek".
Nowy, bez jednej osoby w naszym życiu... choć właściwie to tylko w moim życiu...
Nowy, z którym sobie nie radzę...
Nowy, trudny i bolesny...

Mocno chcę uwierzyć w czas leczący rany...

2 komentarze:

  1. podobno tak jest, że leczy...
    ale ja obawiam się, że leczy tylko te niektóre. mam nadzieję, trafi akurat na ta Twoja :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Paaula, bardzo, bardzo mi przykro... . Czas leczy rany... . Uwierz mi... . Teraz może Ci się to wydać nieprawdopodobnym... . Leczy... . Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń