piątek, 31 sierpnia 2012

garry, budka i ... jeden z najpiękniejszych utworów...

Kiedy w 2004 roku, oglądając Opole, usłyszałam słowa Krzysztofa Cugowskiego, zapowiadające Garry Brooker'a, siedziałam jak zaczarowana przed telewizorem, niemal w bezruchu, może i nawet bez tchu :)))
A potem, jakimś cholernie dziwnym trafem, zapomniałam nazwiska Garry'ego, zapomniałam, że zespół zwał się Procol Harum, zapomniałam, jaki był tytuł utworu...
Zaśpiewanie, albo chociażby zanucenie melodii znajomym, żeby odświeżyli moją pamięć, było niemożliwe, nieosiągalne dla moich strun głosowych, a do tego wciąż narzucały mi się na krtań fragmenty inych melodii w podobnej tonacji...
Szukałam i szukałam...
Zajęło mi to kilka lat.
Któregoś dnia przesiedziałam przed youtubem pół nocy, przerabiając wszystkich możliwych Garrych!
Upór przyniósł nagrodę!
Jakież było moje zdziwienie, że to było takie proste! Że ten klasyk nie mógł nijak umknąć mojej pamięci... a jednak to zrobił :D
Przeszczęśliwa, że znowu go mam! że wiem! że już nigdy nie zapomnę!

Drodzy moi! Oto jeden z najpiękniejszych utworów, jakie znam!




poniedziałek, 27 sierpnia 2012

dialogi z synem vol.2

* zachowane zostało oryginalne słownictwo

Syn: kolorowam warzywa! na niebiesko! 
Tata: a powiedz mi, które warzywa Twoim zdaniem są niebieskie?? 
Syn: warzywa z kolorowanek!  

Prawda, że nie sposób się nie zgodzić? 
Normalnie nas dziecko zagięło :)))

A na deser foto.
Autoportret by Młodzież :)))


czwartek, 23 sierpnia 2012

zlot militarny Borne Sulinowo - dużo zdjęć :)))

Jak już Wam wiadomo od Ani z Wichrowego Wzgórza oraz od Czesterka - w dniach 16-19 sierpnia w Bornem Sulinowie w zachodniopomorskim odbył się Międzynarodowy Zlot Pojazdów Militarnych 2012. To już 12 taki zlot w tej miejscowości.
Jako, że moje rodzinne strony to właśnie zachodniopomorskie, a moja Mama mieszka 30 km od Bornego - musiałam tam być. Zwłaszcza, że w zeszłych latach jakoś wciąż nie trafialiśmy z terminem wakacji, żeby pojechać zobaczyć na własne oczy.
Tym razem się udało!
Ściągnęliśmy Czesterka z mężem i ruszyliśmy na zlot. Byliśmy 2 razy - w piątek i w sobotę.
O ile sobota pozostawiała wiele do życzenia, bo na tankodromie tak szalały wszelkie pojazdy, że wszystko osnute było niewyobrażalnymi tumanami kurzu i pyłu, tak w piątek bardzo fajnie spędziliśmy tam kilka godzin.
Udało nam się przejechać po tankodromie starą ciężarówką marki Ural, oczywiście na pace, na stojąco :D A potem jeszcze przejechaliśmy się Uazem i od tego czasu planujemy sobie kupić taki wóz :D
Generalnie bardzo mi się podobało! W sumie to byłam zachwycona ilością militariów, które można było pooglądać, kupić, poznać :) Osobiście zanabyłam sobie wojskowy chlebak (taka torba śmieszna), nieśmiertelniki wybite na starej maszynie, z moimi danymi, bojówki moro, menażkę wojskową i niezbędnik w postaci noża, widelca, łyżki i otwieracza  - wszystko składane w jedną całość :) A, no i nie byłabym sobą, jakbym sobie nie sprawiła ruskiej furażerki :D
Jedliśmy grochówkę polową i pyszny chleb ze swojskim smalcem i ogórem! Niebo w gębie!
Co mi nie pasowało i trochę było irytujące (pomijając sobotnie tony kurzu, które odchrząkiwałam jeszcze w niedzielę wieczorem), to te wszystkie budy zapiekankowo - kebabowe, stojące pomiędzy budami z polowym jedzeniem. Nie muszę wspominać, że do tych kebabów były największe kolejki? A tego to już kompletnie nie kumam :| No i druga rzecz - pomiędzy straganami, gdzie można było kupić sobie wojskowe mundury, sprzęt, granaty i inne "wojenne wynalazki", stały sobie stragany z neonowymi różowymi bransoletkami i opaskami z rogami, świecącymi w ciemnościach i tego typu odpustowe buble. Albo dmuchane baloniki z serii bajek Disney'a. Kompletnie to nie pasowało do krajobrazu, psuło jego jednolitość i wybijało z "wojskowych fantazji". No bo przyznać muszę, że fantazja naprawdę na poziomie! Jestem pełna podziwu dla wszystkich tych miłośników militariów, którzy w części niedostępnej dla turystów (można było pooglądać zza płotków, ale nie-uczestnicy nie mieli wstępu na obozowisko) rozkładali te swoje bazy, robili sobie okopy... naprawdę można było się poczuć, jak w środku wojskowej osady, gdzie stacjonują żołnierze... sprzed lat :))) A było i wojsko polskie i sowieckie i ss-mani spacerowali sobie po okolicy. Wielu z nich w pełnym rynsztunku, z bronią, odziani we wszystek możliwy sprzęt taktyczny dla danej jednostki (w tych upałach!). Wielu ludzi pewno widziało spacerujących z piwkiem "wojskowych". Rozumiem, bo sama takich mnóstwo widziałam. Ale ponieważ zawsze ciągnęło mnie do wojska, do tych wszystkich z nim związanych spraw, spacerowałam sobie tam patrząc na to, co się dzieje, okiem miłośniczki i naprawdę dostrzegałam bardzo często tą pasję w ludziach, którym chciało się taki performance wykonać :) Było na co popatrzeć! Miałam także poczucie, że Ci ludzie - uczestnicy zlotu - czują się ze sobą, jak rodzina. To było widać i było czuć! Na serio zazdroszczę im takiego freak'a :)
Byli też wojacy na koniach (pułk rekonstrukcyjny strzelców konnych), którzy popisywali się umiejętnościami.
A wieczorem zaśpiewała Kora Jackowska.

Myślę, że za rok znowu się tam wybierzemy. Może nawet własnym Uazem! :D
I spróbujemy zabrać ze sobą przyjaciół :)

A teraz zdjęcia :))) Sporo ich, ale musiałam :)))




















poniedziałek, 20 sierpnia 2012

wróciliśmy z wakacji

Spędziliśmy wspaniałe 2 tygodnie wakacji u babci (mojej mamy) na wsi, pośród leśnej głuszy, z dala od zgiełku, hałasów, spalin, tłumów.
2 tygodnie prawie całkowitego odcięcia od internetu, komputera. Naładowaliśmy akumulatory.

Młodzież spędzała niemal całe dnie na dworze, biegając z psami, chadzając z babcią na grzyby do lasu, kąpiąc się w balii z wodą, albo w jeziorze w pobliskiej miejscowości.
Zajadaliśmy się swojskimi jajkami od szczęśliwych kur, warzywami zebranymi w ogródku, grzybami we wszelkiej postaci, rybami złowionymi w stawie pod domem, kiełbaskami z ogniska... Sielanka!





Wróciliśmy wczoraj wieczorem.
Chociaż było fantastycznie, to jednak już trochę tęskniłam za domem :) I za komputerem z internetem też ;)))


wtorek, 7 sierpnia 2012

i po pucharze

Wakacyjny czas, kiedy zlatujemy się na pucharze w Miedzianej Górze, to dla mnie coś absolutnie fantastycznego, nie do porównania z czymkolwiek!

Żeby nie przynudzać tutaj tematyką motoryzacyjną, wrzucam tylko fotkę - pamiątkę :)



Ktoś pytał, co to za auto.
Otóż to jest, moi mili, Ford Capri.
Ten egzemplarz wyprodukowano w 1978 roku :))))

czwartek, 2 sierpnia 2012

puchar

Wyjeżdżamy jutro na puchar capri.
W związku z tym, że tata do późna w pracy, a autko brudne, jak diabli (uroki mieszkania w lesie - klejący pył, pełno tałatajstwa z drzew, osadzającego się na karoserii...) postanowiliśmy z Młodzieżą dokonać umycia :)


Zeszło nam ponad 2 godziny, bo szorowania było co niemiara!
A wieczorem posprzątamy jeszcze w środku, sprawdzimy wszystko, czy działa po "drobnych naprawach" ... i można jutro ruszać! :)))


środa, 1 sierpnia 2012

z cyklu "dialogi z synem"

Dialog sprzed godziny.
Występują Syn (S) i mama (M).

S: mamo, a co znasz na literkę dżej?
M: na literkę J? znam na przykład jeża.
S: ooo, jeża, tak! a co znasz na literkę Z?
M: na Z znam zebrę. a Ty co znasz na literkę Z?
S: znam królika!
M: kochanie, królik jest na K, na Z może być ewentualnie zając.
S: zając? ZWARIOWAŁAŚ MAMO?

yyyy..... :)))))