poniedziałek, 26 marca 2012

w trosce o włosy

Od kiedy moje włosy osiągnęły długość ponad 40cm (pierwszy raz w całym moim życiu), postanowiłam zacząć o nie dbać bardziej i więcej. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu dość konkretnie mi wypadają.
Po przeszperaniu wizażu, poczytaniu blogów włosomaniaczek i ogólnym sieciowym rekonesansie, postanowiłam kupić kilka rzeczy i wypróbować ich cudownego działania na własnej osobie.



żel pod prysznic - wiadomo - do innych celów, niż włosowe :) zawieruszył się na zdjęciu :)

Jeżeli chodzi o Seboradin, to niewiele mogę powiedzieć, poza tym, że moje włosy urosły ponad 3cm w miesiąc (choć myślę, że zawdzięczam to również kuracji ampułkowej Radicala, którą stosowałam przed Seboradinem).

Lotion pozostawia na mojej głowie fajne uczucie mrowienia i takiej mentolowej świeżości. Nie każdy lubi - ja bardzo! Trochę zbyt intensywnie, drażniąco pachnie, tak ziołowo-lekarsko, ale zapach znika z włosów całkiem szybko. Stosowany przeze mnie ponad 2 tygodnie, więc jeszcze zbyt krótko na opinię ostateczną, choć jak dotąd nie odnotowałam żadnej poprawy w kwestii wypadania włosów.
O lotionie na wizażu
Cena - 19.80pln

Maska z kolei jest dla mnie czymś nowym zupełnie - bo jak na maskę przystało powinna być gęsta i "ciężka", a ona jest lżejsza od niejednej odżywki. Nakłada się fajnie, zmywa szybko, czyli coś dla leniuchów :) Z wydajnością tak sobie, ale nie narzekam. Działanie? Tak, jak w przypadku lotionu - nie wiem, czy za krótko, czy po prostu nie dla mnie ten kosmetyk, ale wypadanie nie zmalało, póki co.
O masce na wizażu
Cena - 19.80pln

Odżywkę Isany wspominam mile. Łatwa w użyciu, lekka i przyjemna. Czasem stosowałam ją zamiast szamponu do pierwszego mycia. Nie przytłacza moich włosów, przyjemnie je nawilża, nie ma się do czego przyczepić :) Na pewno jest fajniejsza od dotychczasowych moich odżywek, bo nie pozostawia takiego tłustego filmu na włosach. 
O odżywce na wizażu
Cena -  ok. 7pln

Olejek Babydream - pachnie cudownie! Jak chyba cała seria Babydream. Uwielbiam tę woń. Do tego naturalny skład olejku bardzo mnie przekonuje. Używam go do kąpieli (wlewam do ciepłej wody razem z płynem do kąpieli), a przede wszystkim do demakijażu OCM. Ładnie nawilża, zmiękcza skórę, nie podrażnia tej skóry (poza oczami, ale moje oczy są wrażliwe na wszystko, chyba nawet na zwykłą wodę). Jeśli chodzi o działanie na włosy - nie miałam przyjemności pełnego olejowania, ale bardzo często wcieram odrobinę w końce włosów, po myciu, przed suszeniem. Fajnie nawilża te końce  i co najważniejsze - po wyschnięciu nie są tłuste! Zresztą tak samo ładnie wchłania się w skórę. Dla mnie to rewelacja, bo wręcz nienawidzę, jak posmarowana olejkiem, zbieram każdy kurz i okruszek, niczym rolka do ubrań :/
O olejku na wizażu
Cena - chyba ok. 7pln

Olejek do masażu Alterra. Na włosy nadaje się rewelacyjnie! Nakładam go zamiennie z oliwą z oliwek. Przy czym oliwę nakładam zawsze tylko w ciągu dnia - jakoś tak zbyt tłusta jest dla mnie do pozostawienia jej na całą noc. Natomiast Alterrę nakładam właśnie na noc. Olejuję, zaplatam warkocz i idę spać. Poduszka wcale nie cierpi jakoś specjalnie. Ten olejek bardzo szybko wchłania się w moje włosy. Doskonale się wypłukuje, nawet łagodnymi szamponami. A pachnie po prostu obłędnie! Szerszej opinii udzielę, jak trochę się w to olejowanie pobawię, bo jak wiadomo, na efekty trzeba poczekać dłużej, ale zapowiada się obiecująco, bo naprawdę fajnie współgra z oliwą z oliwek i na zmianę robią moim włosom dobrze :)
O olejku na wizażu
Cena - ok. 13pln

Szampon Babydream, z rumiankiem. Skusiłam się, bo nie zawiera sls-ów, sles-ów itp. Jest więc bardzo delikatny. Pachnie bardzo intensywnie, zapachem, który uwielbiam. I w zasadzie na tym mogę zakończyć plusy. Dla mnie to totalny kit. Skuszona wieloma opiniami o tym "cudownym" szamponie, spodziewałam się naprawdę jakiegoś wow. Rozczarowałam się bardzo. Moje włosy po umyciu tym szamponem przypominają zwinięty w kłębek drut kolczasty, są tępe, aż skwierczą, nie da się w nie zanurzyć nawet palca, bo czuję, jak sobie połowę ich wyrywam. Koleżanka poleciła mi zastosowanie go jako drugie mycie, po myciu odżywką. Niestety, rezultat był żaden - włosy sterczały mi na wszystkie strony, jak po rażeniu piorunem. Moje dziecko zareagowało na ten szampon jeszcze inaczej - jego włosy, jakkolwiek sztywne i gęste, to zawsze miękkie i błyszczące, po myciu babydreamem stają się szorstkie, stoją na baczność i wyglądają matowo, jakby ktoś oprószył je talkiem. Dziwne to, ale prawdziwe. Ponoć świetnie zmywa oleje z włosów. Tylko, że jakoś mam wrażenie, że te oleje zmywa razem z dobrem, które zdążyły wykonać na naszych włosach przez te kilka-naście godzin :))) Nie przekonał mnie absolutnie.
O szamponie na wizażu
Cena - nie pamiętam... 10pln? coś około


Macie jakieś doświadczenia z ww. kosmetykami?


czwartek, 22 marca 2012

rozczulacz osobisty

Miało być o nowych nabytkach ciuchowych... Miało być o pysznościach, jakie ostatnio nawyprawiałam w kuchni... Miało być o kosmetykach, które mnie rozczarowały i oczarowały...

I tak rozmyślając nad tematem wpisu, podłączyłam aparat do komputera, bo dawno nie zrzucałam zdjęć.
Po obejrzeniu ich... każdy inny temat jest nieważny chwilowo :)

Zresztą... sami zobaczcie :)







niedziela, 18 marca 2012

biedronkowy napój-hit

Dosyć regularnie Biedronka zaskakuje mnie swoimi produktami - "zamiennikami".
Jakiś czas temu dałam się namówić do spróbowania biedronkowej coli i... od tamtej pory nie kupuję innej. Bo szkoda mi kasy, kiedy ta cola jest połowę tańsza od oryginalnej, a w smaku jest chyba identyczna. Ja nie rozróżniam :)
Wczoraj, jadąc do biedronki, dowiedziałam się od TŻta, że cola ta występuje również w wersji "zero". W związku z tym zanabyliśmy obie - tradycyjną dla TŻta, a zerową dla mnie.
Cola zero z biedronki oczywiście smakuje identycznie, jak cola zero oryginalna :)

I dialog nasz wieczorny:
ja - wiesz, ile kalorii ma szklanka Twojej coli?
tż - ile?
ja - 110! A wiesz ile ma szklanka mojej coli?
tż - no ile?
ja - 1! ale czad!
tż - no widzisz? to teraz możesz bezkarnie pić sobie tą colę, ile wlezie :)
ja - noooo! i mogę zjeść batonika! (wymachując radośnie milky way'em)

Taka to babska logika moja :)))) 
Ja chyba nigdy nie schudnę...



A wczoraj, w związku z cudną pogodą, odgruzowałam rano taras, rozstawiłam krzesła i stolik z parasolem, pomyłam balustrady i podłogę, a godzinę później nastąpiła inauguracja sezonu tarasowego 2012, w postaci śniadanka na świeżym powietrzu, w promieniach słońca :))))))



Kocham wiosnę! Jeszcze tylko czekam, aż się zazieleni!


piątek, 16 marca 2012

kobiety bardziej

Dzisiaj wpadł mi w oko cytat, który krąży po moich znajomych na facebooku:


Prawda, że fajny?
A jak Wam się wydaje - prawdziwy?

środa, 14 marca 2012

zakupy znienacka

Nie ma to jak wybrać się do księgowej i urzędu miasta, celem załatwienia formalności, a wrócić z torbą zupełnie niespodziewanych zakupów :) Mogłabym tak codziennie - nie widzę w tym żadnej trudności ;)
Dokonałam napadu na PEPCO, bo potrzebowałam kupić nowe podkładki na stół (zwykłe takie - widać na fotach). A wyszłam z kurtką i stajlowymi dresowymi spodniami dla Młodzieży, tuszem do rzęs i nowym portfelem (dużo przegródek mnie przekonało). W międzyczasie ganiając po mieście sprawiłam sobie kolejnego hiacynta (jednego dostałam na urodziny od Czesterkowej) i lakier do paznokci z serii kameleon - fiolet stający się zielenią, który po pomalowaniu na próbę jednego paznokcia, zdążył mnie już lekko zawieść. Ale nie skreślam go jeszcze, zobaczymy jutro, w dziennej iluminacji...
W drodze powrotnej udało mi się namierzyć kiosk, w którym jeszcze były "smakowite wypieki". Bardzo jestem z tego powodu szczęśliwa, bo zamierzam zbierać kolekcję! Chyba nawet zaprenumeruję...
Wrzucam zdobycze i lecę do Was, bo dopiero teraz mam na to chwilę :)














poniedziałek, 12 marca 2012

z tymi facetami...

Jak już się tak zabawa rozkręciła, to i ja dorzucę swoje 3 grosze.
Nadmienię, że aby mężczyzna mnie kręcił, to nie wystarczy, żeby posiadał te 3 cechy i już natychmiast będę zniewolona ;) Ale czytając Wasze wpisy, zwróciłam uwagę, że są pewne cechy, na które jakoś szczególnie zwracam uwagę :)
Pominę kwestie inteligencji, preferencji typu: blondyn, brunet, kolor oczu, czy zapachy. No bo chyba ogólnie wiadomo, że jak facet jest głupi (czy tam "mało inteligentny") i czuć od niego niefajnie, to ciężko o cokolwiek :) A preferencje wyglądowe też są umowne, bo co z tego, że uwielbiam mocnych brunetów z zielonymi oczętami, skoro jeszcze nigdy takiego faceta na oczy nie spotkałam, nie mówiąc o bliższym poznaniu :)
No dobra, to nie casting. 
Żebym zaczęła sikać po nogach, facet winien mieć:

  • odpowiednią barwę głosu - czyli normalnie zwyczajnie musi spowodować, że jak powie słowo, to mi się robią oczy, jak u kota ze Shreka. Głos ma być niewysoki, eteryczny taki więcej, ma spływać jak balsam na moją histeryczną, choleryczną, wiecznie niespokojną duszę.

  • ładnie wyprofilowane/umięśnione przedramiona - to cecha, która w magiczny sposób rozgrzewa mnie do białości. A żeby było śmieszniej, zaczęłam zwracać na to bardzo dużą uwagę, kiedy pierwszy raz przyciągnął mój wzrok widok takiego cudownego przedramienia u... kobiety :D Uwielbiam patrzeć, kiedy posiadacz takiego przedramienia prowadzi samochód, albo poprostu stuka palcami o stół ... widać wtedy każdy mały mięsień, począwszy od dłoni i skończywszy na łokciu... jak one się tak ruszają to ja zastygam w bezruchu :))))

  • bezwarunkową szczerość - nie zniosę nigdy faceta, który prawi komplementy dla faktu ich wypowiadania. Natychmiast bezbłędnie wyczuwam fałsz. Za to skarbem są faceci, którzy potrafią powiedzieć prawdę, zwłaszcza tę niewygodną, a mimo to czuję się kochana, wspaniała i jedyna. Bo to, moje Drogie, naprawdę trzeba umieć! :)

Oczywiście, wszystkie te 3 cechy posiada mój TŻ :) 
A teraz pokażę Wam w tajemnicy, jakie mi się  chłopaki podobajo :)))




piątek, 9 marca 2012

procent

Dla tych, którzy historii nie znają i nie są w temacie:
Amelka jest córeczką naszych przyjaciół i bardzo nam bliską osóbką.
Jaka jest Amelka - każdy widzi -  prześliczna dziewczynka, z iskierkami w wielkich oczętach. 
Pierwsza miłość mojego syna, z czego jako przyszła teściowa, bardzo się cieszę, bo dla mnie osobiście Amelka jest jedną z najpiękniejszych małych dziewczynek, jakie znam :)
Wulkan energii, mały chochlik, a jej śmiech rozkłada nas na łopatki. 
Bystra, szybko się uczy, pojmuje życie w mig. Wspaniała starsza siostra, oczko w głowie rodziców.  

Chcemy pomóc rodzicom Amelki zebrać środki na operację, aby Mała mogła w przyszłości funkcjonować bez protezy, a z własną nóżką. Jest to możliwe technicznie, medycznie. Niestety na chwilę obecną nie jest możliwe finansowo. Wierzymy jednak w ludzi! 


W Polsce mało się wie o tej wadzie układu kostnego. Pozwolę sobie więc przytoczyć tekst z angielskiej wikipedii, przetłumaczony z pomocą google translate:



Bliższej kości ogniskowej niedobór


Z Wikipedii, wolnej encyklopedii


Bliższej kości ogniskowej niedobór (PFFD) jest rzadką, nie-dziedziczna wada wrodzona , która wpływa na
miednicę , szczególnie kości biodrowej i bliższego kości udowej . Zaburzenie to może wpływać
na jednej lub obu z hip zdeformowane, a ich nogi skrócone.
Jest powszechnie wiąże się z braku lub skrócenia kości nogi ( strzałkowy hemimelia ) i nieobecności rzepki .
Inne związane z wady wrodzone to przemieszczenie lub niestabilności stawu między kości udowej i rzepki,
krótszego piszczelowej lub strzałkowej i stóp deformacji.

Treść 

 [hide

edytuj ]Klasyfikacje

Istnieją zwykle cztery klasy (lub typy) PFFD, począwszy od klasy do klasy D, jak opisano przez Aitken [1] .

edytuj ]Przyczyny

Przyczyną PFFD jest niepewna. Dwie hipotezy zostały zaawansowane. Teoria sclerotome odejmowania zakłada
szkody nerwowych komórek grzebienia, które są prekursorami nerwów czuciowych na poziomie L4 i L5. [1]
histologiczne badania płodu z jednostronnym PFFD skłoniły alternatywną hipotezę, że PFFD jest spowodowane
przez wadę w dojrzewanie chondrocytów (komórek chrząstki) na płytki wzrostowej. [2] W obu hipotezy, agent
przyczyną szkody zwykle nie jest znana. Talidomid jest znana przyczyna PFFD gdy matka narażony jest
na niego w piątym lub szóstym tygodniu ciąży , i to jest przypuszczenie, że narażenie na inne toksyny
w czasie ciąży może być również przyczyną. Inne etiologii, które zostały zaproponowane, ale nie udowodniono,
obejmują niedotlenienie i niedokrwienie i promieniowanie i zakażenie i hormony i siły mechanicznej.
PFFD występuje sporadycznie, a nie wydaje się być dziedziczna. [1]

edytuj ]Leczenie

W zależności od powagi deformacji, leczenie może obejmować amputacji stopy lub części nogi, wydłużenie
kości udowej, rozbudowy protezy lub niestandardowych wyciągów obuwia.Amputacja zazwyczaj wymaga
użycia protezy . Inną alternatywą jest obrót protezy.
W przypadkach mniej poważnych, korzystanie z aparatu Ilizarowa może być skuteczne w połączeniu
z biodrowego i kolanowego zabiegów (w zależności od statusu głowa kości udowej / rzepka), aby przedłużyć
długość kości udowej do normy. Ta metoda leczenia może być problematyczne w tym Ilizarowa konieczne
może być stosowany zarówno w okresie wczesnego dzieciństwa (aby zachować kość udową od bycia niezwykle
krótko na początku wzrostu) i po okresie dojrzewania (do dopasowania długości nóg po zakończeniu wzrostu).
Wyraźne korzyści tego podejścia jest jednak to, że nie są potrzebne i protetyka na zakończenie procedur
chirurgicznych pacjent nie będzie biologicznie lub anatomicznie różni się od osoby urodzone bez PFFD.

edytuj ]Odniesienia

edytuj ]Linki zewnętrzne



Link do źródła tutaj




Wszystkich Was bardzo proszę o przekazanie 1% swojego podatku na konto Amelki. 
Jedyne, co trzeba zrobić, to wypełnić stosowne kolumny w swoim picie.



Dla Was to tak niewiele. Dla Amelki to wielka szansa!

Dziękuję za każdą pomoc!

czwartek, 8 marca 2012

baby są jakieś inne

Na blogach wysyp wpisów z życzeniami dla kobiet, z refleksjami na temat kobiet i dnia kobiet. I w ogóle różowo... i w ogóle... słitaśnie...
U mnie nieróżowo i niesłitaśnie. Baby są dziwne. Czasem mi głupio, że jestem przedstawicielką tego gatunku. Czasem mi żal, że nie możemy być, jak faceci - PROŚCI. A już najbardziej mi żal, że jak zaczynamy sobie upraszczać życie, jak zaczynamy czerpać nauki z męskich filozofii, jak zaczynamy się w tym odnajdywać i czuć, że to jest to... to co wtedy się dzieje? To wtedy inne baby sprowadzają nas natychmiast na ziemię. Bo przecież jak można? No jak tak można bezczelnie być normalnym, nie robić fochów, nie obrażać się o byle duperele, zwyczajnie upraszczać sobie życie?

Wszystkim Paniom z całego serca życzę normalności. Życia bez fochów, bez zbędnych histerii i innych takich dziwactw, jakie nam się w główkach kotłują.
A wszystkim normalnym Paniom - dziękuję, że jesteście!



P.S. Film o tytule, jak w moim tytule, chyba potraktuję jako lekturę obowiązkową :)

wtorek, 6 marca 2012

uczuciowy TAG





Zasady zabawy:

1. Wstaw logo zabawy.
2. Napisz kto Cię otagował.
3. Wytypuj 5 innych bloggerów do zabawy.
4. Opisz 3 momenty z życia (oraz wstaw zdjęcia) w których czujesz się szczęśliwy/szczęśliwa.



Nominowała mnie AnielicaS.


A ja nominuję (o ile już nie brały udziału w zabawie):
- Czesterka :)
- Agnieszkę z Fleur de Cristal
- Magdalenę eM.
- Paolinkę23
- Aggie


Są dziesiątki takich momentów, kiedy czuję się szczęśliwa. 
Ale opiszę 3 takie, które przychodzą mi na myśl i powodują takie fajne ciepełko w sercu :)


Kocham to uczucie, gdy... wyjeżdżam na zloty i wycieczki ze "sprawdzonymi od lat" przyjaciółmi i znajomymi. A już najbardziej kocham wyjeżdżać naszymi starymi fordami... na zloty, na wyścigi, na wycieczki krajoznawcze... To fantastyczni ludzie, razem tworzymy fantastyczną drużynę, jest fantastyczny klimat, a smaczku dodają fantastyczne samochody z epoki, za którymi wszyscy się oglądają, kiedy tak sobie jedziemy kolumną :)))










Kocham to uczucie, gdy... jest woda, duża woda, do której można wejść i w której można posiedzieć, albo popływać. A już najbardziej kocham, kiedy tą wodą jest morze - wtedy nawet nie muszę wchodzić i siedzieć :) Ogrom piasku i wody wyzwala niesamowite emocje. Zawsze, gdy jestem na plaży, to strasznie ciężko mi sobie z niej pójść... zostawić ją... szkoda, że ostatnio tak rzadko bywam nad morzem...






Kocham to uczucie, gdy... słucham muzyki. Głośno, na słuchawkach. A już najbardziej kocham, kiedy mogę jeszcze do niej potańczyć, pobujać, podrzeć, popiszczeć i porobić milion innych dziwacznych rzeczy, które wyzwala we mnie muzyka. Podróżuję z muzyką, biegam z muzyką, czytam z muzyką, czasem nawet zasypiam z muzyką. Bez niej byłoby strasznie... głucho :)





nadrabiam

W weekend rozłożyła mnie choroba, co jakoś tak kompletnie wyjęło mnie z życia. Mam do nadgonienia ze 3 wpisy, a tu na bieżąco szykują się następne, więc zabieram się za robotę i nieco się skondensuję.
Dzisiaj - ostatnie moje hendmejdowe wypociny (liczę na dalece idącą wyrozumiałość i tolerancję dla tych arcydzieł! ), a także wyprzedażowe zdobycze :)

Szczerze mówiąc byłam przekonana, że wyprzedaże dobiegły końca w zeszły weekend (ostatni lutowy). A tu okazało się, że nie wszędzie.
Zupełnym przypadkiem, będąc z Czesterkiem w Porcie (celem skonsumowania ikeowych camembertów i zakupienia w rzeczonej ikei, standardowo, "trochę pierdół"), wpadłyśmy do Accesorize, skuszone regałem z napisem: wszystko po 5zł. Czesterowa wypatrzyła tam bowiem słodziuśkie spinki dla Amelci :)
Chwilę potem wypatrzyłyśmy ogromny do sufitu regał, a na nim wyprzedażowe niebo!
Ilość przecenionych torebek - kopertówek nie zmieściła mi się w jednym ogarnięciu oczami :))
Z bólem serca wybrałam 2, z czego z jedną pewnie nigdy w życiu nie będę miała okazji nawet wyjść. Ale kupiłam ją ze zwykłego babskiego pragnienia posiadania (mam tak np. ze szpilkami - nie chodzę, bo nie umiem i czuję się za wysoka, ale mimo to kocham mieć!)
A zresztą fakt, że kosztowała 20zł zamiast 179 jest wystarczającym powodem :))





Druga bardzo mi się spodobała, bo będzie doskonała do zabrania chusteczek, telefonu i portfela na spacer po parku, kiedy muszę latać za swoją wszędobylską Młodzieżą i wtedy standardowa torba na ramię zwyczajnie mi przeszkadza.
Cena: 10zł, zamiast 79 :)




Było jeszcze wiele pięknych torebek, maleńkich takich, słitaśnych :))) Nie wiem, jaka siła sprawiła, że się powstrzymałam :D

A teraz moje arcydzieła.
Bransoletka z kryształkiem Svarowskiego, kolczyki na szybko i trochę ładniejsze zdjęcia naszyjnika na dowód, że naprawdę nie jest aż taki straszny :D







czwartek, 1 marca 2012

naszyjnik

Zmontowałam naszyjnik! Hurra! :)
Niestety telefon nie radzi sobie ze zdjęciami w ciemnościach, a akumulator w lustrzance mi zdechł, więc wybaczcie wątpliwą jakość. Wszystkie koraliki są takiej samej barwy - ładnej brązowej, na brązowych sznurkach... musicie mi uwierzyć na słowo :D